W pierwszej rundzie zapoznawałeś się z przeciwnikiem. W rundzie drugiej wiesz już, w jakiej Ty sam jesteś dzisiaj formie, jak działają Twoje odruchy oraz czy obóz przygotowawczy i wszystkie wylane litry potu dały pożądany efekt. Zaczynasz (oby) zyskiwać poczucie kontroli, bo wiesz, że zrobiłeś wszystko, co mogłeś, żeby je mieć.

Odpowiednio wypracowane poczucie kontroli powinno zostać z Tobą na dłużej, bo będziesz go jeszcze potrzebować. Możliwe, że przed Tobą jeszcze 10 rund, w których nie wiesz, co Cię czeka i jakie niespodzianki przygotował dla Ciebie przeciwnik / życie / los.

Przez cały ten czas musisz pozostać czujny i opanowany. Poczucie kontroli lub jego brak będzie Twoim największym sprzymierzeńcem albo przeciwnikiem.

Co najważniejsze jednak, jeżeli masz poczucie kontroli, masz też radość i satysfakcję z tego, co robisz. Z życia, pracy i tak w ogóle z codzienności.

I wbrew pozorom o tejże satysfakcji jest ten tekst.

Mistrzowie kontroli.


Paradoksalnie najczęściej mistrzami pięściarstwa nie byli i nie są zawodnicy o piorunującej sile (choć to oczywiście nie przeszkadza oraz podkreślam, że „najczęściej”, a nie „nigdy”), a raczej ci, którzy na wiele różnych sposobów potrafili dominować swoich przeciwników w ringu. Każdy z wielkich mistrzów – Muhammad Ali, Sugar Ray Robinson, Rocky Marciano, Sugar Ray Leonard, Floyd Mayweather Jr., Wladimir Kliczko – miał do siebie to, że swoich oponentów w ringu potrafił niezwykle wręcz stłamsić. Przejmował nad walkami całkowita kontrolę i nieraz miało się wrażenie, że wręcz wybieraj rundę, w której zakończy walkę. A to naprawdę jest wielka sztuka osiągalna jedynie dla najlepszych (a często nawet dla nich też nie).

Dlaczego jednak kontrola w przypadku pięściarzy w ogóle jest tak istotna? I co daje poczucie kontroli w ogóle? Niezależnie od zajęcia i sytuacji.

Zarówno w przypadku pięściarzy, jak i „przeciętnych zjadaczy chleba” (czyli Ciebie i mnie), daje co najmniej kilka ciekawych benefitów. Zaliczyłbym do nich:

Pewność siebie.

Niezbędny czynnik zaczynając od codziennej wiary w siebie, swoje umiejętności i odpowiednie przygotowanie, poprzez sytuacje kryzysowe, gorsze momenty i nawet krótsze „dołki”. Pewność siebie pomaga brnąć do przodu, pokonywać kolejne przeszkody, uczyć się nowych rzeczy, ale też dokonywać nieoczywistych wyborów w ringu i w życiu, często odważnych lub niekonwencjonalnych, ale też takich odważnych, których się po Tobie nie spodziewano.

Zdolność adaptacji.

Człowiek mający poczucie kontroli jest w stanie dostosować się do zmiennych warunków otoczenia. Na czym może to polegać w przypadku pięściarza? Załóżmy, że przeciwnik zaskoczył świetny przygotowaniem i jest szybszy niż zakładał sztab szkoleniowy. Nic nie szkodzi. Potrafię się do tego przystosować i wiem, jak zniwelować tę przewagę. Celuję w korpus, „wybijam” powietrze z płuc i stawiam na zamęczenie ruchliwego i szybkiego oponenta.

Tak samo w życiu codziennym. Środowisko zmienia się dynamicznie, priorytety rotują, zmienia się nastrój, poziom energii i wiele innych czynników, ale trzeba brnąć do przodu. Trzeba zmodyfikować plan, nie zrażać się ze względu na poniesione już koszty i dążyć do celu.

Dyscyplinę.

Dyscyplina wychodzi tutaj szeroko poza zakres pojedynku (w przypadku pięściarza) i poza dzień roboczy (w przypadku Twoim i moim). I choć dotyczy jednego i drugiego, tak prawdziwe poczucie kontroli pojawia się dopiero wtedy, gdy potrafisz utrzymywać dyscyplinę na co dzień. Dla sportowca będzie to codzienny trening, odpowiednia dieta, zadbanie o regenerację i sen. Dla Ciebie będzie to… dokładnie to samo! Trening może dotyczyć (i powinien) zarówno sfery fizycznej jak i mentalnej, odpowiednia dieta da Ci energię i zdrowie, a regeneracja i zdrowy sen, to absolutna podstawa dla pracy fizycznej oraz umysłowej.

Regulację emocji.

Nieraz sytuacja wymknie się spod kontroli. Nieraz rzeczy nie pójdą zgodnie z założeniami. Wielokrotnie zabraknie Ci energii, zarówno fizycznej jak i mentalnej do realizacji zadania. Łatwo wtedy dać ponieść się emocjom, stracić z oczu cel, zboczyć z obranej drogi i utracić spokój, skupienie i czystą głowę. Jeżeli zatem potrafisz regulować emocje (nie pozbywać się ich i nie unikać tych uchodzących za „złe”. Nie ma czegoś takiego, jak złe emocje. Każda jest po coś i mówi coś o Twoim stanie, potrzebach lub brakach), możesz mówić o poczuciu kontroli. Potrafisz zrozumieć, co i dlaczego wywołało w Tobie taką a nie inną reakcję, a to pierwszy krok do poradzenia sobie z nią.

Czym w ogóle jest poczucie kontroli?


Zacząłem z wysokiego C, a powinienem jeszcze przybliżyć, czym poczucie kontroli jest. Intuicyjnie sprawa wydaje się oczywista.Na potrzeby tego artykułu spytałem kilku osób w luźnej rozmowie, jak rozumieją poczucie kontroli i nawet niespecjalnie jestem w stanie te odpowiedzi zróżnicować.

Przewijały się odpowiedzi, że jest to panowanie nad sobą, posiadanie wpływu na to, co dzieje się w życiu, możliwość decydowania o swoich działaniach, itp.

No to skomplikujmy trochę sprawę i zaprośmy do rozmowy (symbolicznie, bo niestety już nie żyje) amerykańskiego psychologa Juliana Rottera (1916-2014), który jest twórcą teorii umiejscowienia kontroli.

Julian Rotter (1916-2014)

Według jego koncepcji kontrolę można umiejscowić wewnętrznie lub zewnętrznie.

Zewnętrzne umiejscowienie kontroli.

Osoba, która umiejscawia kontrolę zewnętrznie uważa, że niezależnie od podejmowanych przez siebie decyzji i prezentowanych postaw rzeczywistość jest dziełem czynników zewnętrznych, nie zależy od niego i owe decyzje oraz postawy nie mają na nią wpływu.

Taka osoba ma niskie poczucie sprawczości, często bywa bierna w działaniach (bo przecież nie ma na nic wpływu), obwinia innych za niepowodzenia i nie dostrzega swojego udziału w sukcesach (lub te przypisuje przypadkowi, Bogu, wyższej sile, rodzinie, ułożeniu Wenus względem Marsa).

W przypadkach najbardziej skrajnych mówi się o wyuczonej bezradności.

Wewnętrzne umiejscowienie kontroli.

Jak możesz się domyślić, takie poczucie umiejscowienia kontroli stoi w opozycji do pierwszego. Takie osoby wierzą, że to ich decyzje, działania, podejmowane akcje i postawy kształtują rzeczywistość i tak starają się kroczyć przez życie. Mają tendencję do przypisywania sukcesów i porażek sobie, a przez to również w udoskonalaniu siebie upatrują szans na rozwój lub poprawę.

W przypadkach najbardziej skrajnych mówi się o… nie wiem w sumie, czy w ogóle jest na to fachowe określenie. Jeśli nie, to też powinno być, bo skrajna wiara w zależność wszystkiego tylko od siebie samego też mi zakrawa na jakieś zaburzenie.


Kto ma rację?

Ani jedni, ani drudzy. Pewnie bliżej do racji „wewnętrzniakom”, ale naprawdę trzeba być naiwnym, żeby nie zwracać uwagi na czynniki zewnętrzne, sprzyjające (lub nie) warunki środowiskowe, odpowiedni moment w czasie i historii albo najzwyklejszy przypadek i zbieg wielu okoliczności.

Jak to zwykle bywa – każda skrajna postawa jest co najmniej naiwna i pozbawiona racjonalizmu.


Sam Rotter uważał, że umiejscowienie kontroli w przypadku każdego człowieka jest wynikiem nauki i przeżyć. W tym oczywiście wychowania, relacji z rodzicami, itp. Nie będę jednak wchodził na aż tak grząski grunt, bo tu już potrzeba masy wiedzy fachowej.

(Ale tak naprawdę i tak wiadomo, że to wina Twoich rodziców)

A bardziej serio, to nie rodzisz się jako jeden lub drugi. I oczywiście możesz mieć tendencję do bycia jednym albo drugim, ale dobra wiadomość jest taka, że możesz nad tym pracować.

Po co Ci na co dzień poczucie kontroli?


We wstępie pisałem o tym, że poczucie kontroli jest niejako kluczem do satysfakcjonującego życia. Myśl tę zaszczepił we mnie Cal Newport w swojej książce So Good They Can’t Ignore You, w której jednym z motywów jego opowieści o poszukiwaniu satysfakcjonującej pracy jest to, że niezbędnym elementem takiej pracy jest właśnie poczucie kontroli.

Według samego Newporta poczucie kontroli w pracy jest elementem wręcz niezbędnym, żeby wykonywać satysfakcjonującą pracę. Nie tak, że to poczucie można mieć, ale nie trzeba i też będzie w porządku. Co to, to nie. Zauważa, że kontrola nad tym, jak się pracuje, z kim się pracuje, za ile się pracuje, są kluczem dla ludzi, którzy swoją pracę kochają.

I między innymi po to poczucie kontroli może być Ci potrzebne. Mając je, masz kontrolę nad własną karierą i możesz ją w ogóle projektować, a nie poddawać się bezwiednie temu, co los przynosi. Masz wybór między byciem jedną z tych osób, które uważają, że wszystko dzieje się niezależnie od nich i niejako oddają swoje ręce przypadkowi. Możesz też ten los wziąć w swoje ręce, poniekąd kontrolować otoczenie, a już na pewno siebie w tymże otoczeniu.

I to w ujęciu życia zawodowego, które tematu nie wyczerpuje. Ale w związku z tym, że w cyklu 12 rund czerpię mocniej z mojego życia prywatnego, to pozwól, że odpowiem na pytanie…

…po co mi na co dzień poczucie kontroli?


Koncepcję Cala Newporta rozwinąłem na własne potrzeby i w wyniku autorefleksji uzupełniłem o poczucie kontroli w ogóle i to zmotywowało mnie do zgłębienia tematu ponad to, co przeczytałem u niego. W ten sposób doszedłem do tego, że i dla mnie obszary, w których to poczucie kontroli mam są niezwykle satysfakcjonujące. I to w ujęciu życia rodzinnego, zawodowego oraz sportowego. W ten sposób zacząłem zastanawiać się, co pozwala mi stwierdzić, że mam tę kontrolę, jakie elementy są dla mnie niezbędne i kiedy faktycznie czuję, że to ja kontroluję sytuację.

Najdłużej i najtrudniej było mi przez ostatnie lata zyskać kontrolę w sferze zawodowej. W każdej kolejnej pracy miałem go więcej lub mniej, ale też w każdej kolejnej pracy bywałem osobą, która zdarzało się umiejscawiać kontrolę zewnętrznie. Prawdopodobnie wielokrotnie niesłusznie. Bo tak naprawdę to albo brakowało mi siły przebicia, a to miałem nienajlepszy pomysł, który przebić się po prostu nie mógł, a to traciłem energię i cierpliwość do zastanej rzeczywistości, a to (najczęściej chyba) nie miałem przestrzeni i czasu, żeby realizować moje pomysły i własną ideę rozwoju. Jakby nie patrzeć, wpadałem w ustalone wcześniej ramy, ścieżki awansów, rozwoju i hierarchii.

Koncepcja pójścia na swoje pokazała mi samemu, że poczucia kontroli potrzebuję jak powietrza i nie znajduję go w ściśle określonych (przez kogoś innego) ramach i takie środowisko muszę stworzyć sobie sam.

I odzyskałem kontrolę nad życiem zawodowym w taki sposób.

Nie mam pojęcia, jaka może być Twoja droga, jeśli tego poczucia nie masz. Wiem jednak na pewno, że w prawdopodobnie każdym środowisku da się je znaleźć lub wypracować. Pytanie, czy dane ramy odpowiadają właśnie Tobie lub czy potrafisz do danego kształtu dopasować siebie? Czy może jednak (całkiem jak ja) musisz stworzyć swoje ramy i dopiero w nich będzie Ci komfortowo?

Odnalazłem w tym, co robię i jak to robię niezwykłą satysfakcję. I nawet nie twierdzę, że nie popełniam błędów i z miejsca stałem się doskonały w mojej pracy. Przez raptem ostatnie 2 miesiące zdążyłem podjąć kilka nietrafionych decyzji i zainwestować czas i zasoby nie tam, gdzie było warto. Jednak przez większość tego czasu robię rzeczy satysfakcjonujące w tak samo satysfakcjonujący mnie sposób. I jak się okazuje – w sposób skuteczny i przynoszący wartość moim partnerom biznesowym.

Życie jest jak Tetris.


Chyba mocno się nie pomylę, jeśli założę, że każdy wie, czym jest Tetris. Albo przynajmniej jak wygląda rozgrywka w tej grze komputerowej.

W dużym skrócie – chodzi o układanie kolejnych spadających po sobie klocków tak, żeby do siebie pasowały i układać je w równe rzędy bez żadnej przerwy, za co otrzymuje się punkty. I do tego taki pełny rząd znika z planszy, żeby móc dalej układać kolejne warstwy.

I pewnie teraz zastanawiasz się, co ma Tetris do poczucie kontroli?

Ta gra wydaje mi się taką trochę zagmatwaną metaforą życia. Czy chcesz, czy nie, to „z nieba” spadają Ci kolejne klocki (elementy życia), które na pierwszy rzut oka do siebie nie pasują, a Ty z całych sił starasz się coś z tego ułożyć i nie dopuścić do tego, że klocki dotknęły sufitu (wtedy przegrywa się w prawdziwym Tetrisie).

Poczucie kontroli w tej metaforze jawi mi się jako w pewnym sensie magiczna moc choć częściowego wyboru kształtu kolejnych spadających Ci klocków. Nadal nie panujesz nad wszystkim, ale masz pewnego rodzaju przewagę i zdolność do układania rzeczywistości po swojemu.

Nie zawsze od razu, nie zawsze doskonale, ale w poczuciu choć względnego panowania nad sytuacją.